czwartek, 20 marca 2014

20 marca: Akwarium

To było parę dni po rozstaniu. Poszłam do rodziców z robótką, żeby nie siedzieć sama, nie wzdychać, nie płakać. I tak sobie siedzę, robię i nagle słyszę: można złotą rybkę wsadzić z bojownikiem? Patrzę zdziwiona i już mówię, że absolutnie. I zaczyna się rozmowa o akwariach. Że jakiś czas temu mówiłam, że kiedyś będę musiała się za to znów zabrać. Że mi brakuje, ale nie wiem od czego zacząć. A w ogóle to wtedy miałam jeszcze nadzieję, że lada chwila wrócę z powrotem na Tarcho i nie będzie się nad czym zastanawiać. 

Tego dnia mnie wciągnęło. Zaczęliśmy gadać z rodzicami o akwarium, dyskutować co, ewentualnie, jakie rybki. Zaczęłam przedstawiać korzyści tego (uspokojenie, nawilżenie powietrza, kawałek natury w moim i tak mega naturalnym pokoju itp.). Mama mówiła tylko: małe ma być. Zaczęłam więc szukać czegoś ok. 40 litrów, jak kiedyś. 

Szybko okazało się, że nie jestem pewna mojego stolika, który kiedyś miał pomieścić laptop i trzeba było rozejrzeć się za odpowiednią szafką. Ale o tym za chwilę. 

Oglądałam akwaria i przypomniało mi się jak parę lat temu, gdy rozpoczęłam pracę na obecnym stanowisku, chciałam wrócić do akwarystyki. Tata mi to wówczas wyperswadował nakazując oszczędzanie. W sumie sama przyznałam mu rację bardzo szybko, a pieniądze się przydały podczas wyprowadzki. Był wtedy pewien zestaw, który bardzo chciałam mieć. Akwarium przeciętne wielkościowo, z filtrem, grzałką, jakimiś dodatkami pokarmowymi i mega super oświetleniem do roślin. Drogie jak cholera. Polskie. Nazywało się to cudo Brillux. Pewnie od briller(fr.), nie wiem. 

Cudem opatrznościowym było to, że tamtego wieczora od akwarium 40 litrów przeskoczyłam do 72 Brilluxa. Rodzice nic nie powiedzieli na cenę, wyraźnie wyższą w stosunku do innych zestawów. A ja zaczęłam marzyć.

Rozejrzałam się za szafką na allegro. Opłaciłam, zamówiłam. Po weekendzie dzwonią, że w tej cenie już nie mają, ewentualnie droższe. Odmówiłam, kasa oddana, jedna kłoda pod nogi więcej. Któregoś dnia po pracy poszłam do zaprzyjaźnionego sklepu zoologicznego. Właściciel – wieloletni akwarysta, współpracujący z Magazynem Akwarium, biorący udział w wystawach, pokazach akwa, zaproponował mi wtedy zrobienie szafki, na co przystałam. Z dowozem za free.
Kolejna przeszkoda to oczekiwanie na wymarzony zestaw. W hurtowniach nie było. Na allegro mogłam zamówić, ale musiałabym sobie dowieźć. W auchanowskim sklepie powiedzieli, że mi dowiozą, ale gdy pozbędę się rabatu na zakup akwarium. A bardzo mi zależało, żeby dostać to w jednym kawałku i nie ryzykować stłuczeniem. Ponownie poszłam wydreptaną ścieżką do zoologicznego. Pytam i dowiaduję się, że mogę mieć za 40  zł więcej niż na allegro. Ok, biorę. Przyjadą, dostarczą, tylko czekać.

Właśnie – czekać, Coś, czego nie potrafię. Parę razy dzwoniłam do sklepu. Czekałam chyba ze 2-3 tygodnie, trudno mi określić. A to  nie było w hurtowniach, albo dopiero robią. Wreszcie, w minioną środę (nie wczoraj) dostaję telefon, że 13.03 (!) dostarczą go na Krasnowolską i na środę (wczoraj) powinnam już mieć. Ucieszyłam się niezmiernie. Nie byłam pewna czy rzeczywiście do wczoraj się uda, więc specjalnie się nie nastawiałam. I ten telefon w pracy: mamy Brilluxa :) Po prostu cudo :)
Po 18 umówiłam się na odbiór. Wszystko (tfu tfu) w jednym kawałku. Oddzielna klapka na filtry, oddzielna na oświetlenie i wymianę wody, oddzielna na karmienie. Bajka! Teraz stoi u mnie na szafce i czeka na lokatorów. Florę i faunę. Bo z obawy przed tym, że coś nie pójdzie, odłożyłam szukanie i kupowanie wyposażenia do momentu, gdy będę miała akwarium. Śmieję się, że kupiłam sobie telewizorek. 

Przyznam się, że najtrudniej walczyło mi się ze sobą. Z tym, że dużo kasy, że nie zasługuję na taki wydatek. Że ktoś tam jest biedny a ja szczęśliwa. I potem usłyszałam znowu Beatkę i to, czego się nauczyłam po rozstaniu: nie jestem odpowiedzialna za nikogo. Ludzie mają własne życie, własne wybory, własne definicje szczęścia. Nie chodzi o to, że moją jest akwarium, bo byłabym w stanie z niego zrezygnować. Teraz myślę trochę inaczej na ten temat – inni są ważni, ale dla siebie to ja muszę być najważniejsza. Nigdy tego nie rozumiałam, nie stosowałam. Zawsze byłam lustrem. I nieważne czy ktoś to widzi. Ja widzę. Ja zanalizowałam siebie na tyle głęboko, żeby stwierdzić jak się zachowywałam, co we mnie uderzało. I wracając do Beatki, te słowa właśnie pozwoliły mi się oderwać. 

A co do Brilluxa, prezentuję zdjęcie z wczoraj, jeszcze świeże :) 

I strona producenta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz